środa, 16 lipca 2014

O CAVIOTERAPII

   Świnki morskie są wspaniałymi towarzyszami człowieka. Ich osobliwy charakter pozwala na wyzwalanie wielu pozytywnych emocji, czerpanych z obserwacji tych zwierząt, wspólnej zabawy, głaskania, opieki nad nimi czy po prostu wspólnego przebywania. Każde z powyższych pozwala na wdrożenie świnek w rolę nie tylko przyjaciół, ale również (często ukrytych) terapeutów.
   Nie od dziś wiadomo, że zwierzętom zawdzięcza się niesamowitą moc uleczania. Już w IV p.n.e. wieku Hipokrates z Kos propagował jazdę konną, jako pozytywną formę gimnastyki zarówno dla ducha jak i ciała. Podobne wzmianki miały miejsce w całym ciągu historycznym, ukazując dobroczynny wpływ zwierząt w odniesieniu do problemów i dysfunkcji człowieka. Jedne z istotnych pierwszych udokumentowań w kontekście wartościowych oddziaływań małych zwierząt na egzystencję ludzką odnajdują swoje istnienie już pod koniec XVIII wieku w Yorku w Wielkiej Brytanii. Tam w owym czasie wdrożono w proces terapeutyczny pacjentów szpitala psychiatrycznego projekt, zakładający opiekę chorych nad małymi zwierzętami. W efekcie zaobserwowano między innymi poprawę kształtowania się samokontroli u badanych. Dalsze badania wpływu zwierząt na sfery człowieka (emocjonalne, społeczne, fizyczne itd.) - mające miejsce przez kolejne lata aż do dziś - pozwoliły na wysnucie konkretnych wniosków, propagujących pogląd dobroczynnego wpływu zwierząt na funkcjonowanie człowieka, co pociągnęło za sobą rozwój badań nad tą kwestią oraz wdrożenie wszelkiego rodzaju terapii z udziałem zwierząt (kynoterapia, hipoterapia, cavioterapia).
    Idąc śladem tych odkryć pozwoliłam sobie przybliżyć nieco elementy zooterapii na bazie własnych odkryć, jakie mogę obserwować każdego dnia na przykładzie mojej babci, która od ponad dwóch lat leży w łóżku po lewostronnym udarze mózgu. Spowodował on u niej prawostronny paraliż ciała oraz zmiany świadomości. Mimo tego przykrego zajścia babcia nie straciła poczucia humoru i pogody ducha, jakie towarzyszą jej przez całe życie.  
     Opieka i serce oddane babci pozwalają jej i nam na przetrwanie tej sytuacji, jednak mimo poświęcenia jakie mogę jej wraz z rodziną ofiarować często w ciągu dnia sprawy dnia codziennego nie pozwalają nam na wspólne przebywanie. Tutaj świetnym rozwiązaniem okazał się zakup zwierzątka - chomika. Babcia bardzo się z nim emocjonalnie związała. Obserwacja zwierzątka, oczekiwanie na jego wyjście z norki, jazda w kołowrotku czy kuli po podłodze, gromadzenie zapasów a w szczególności bieganie po kołdrze i po głowie babuni wywołują u niej niekończący się uśmiech na twarzy a przede wszystkim udostępniają dodatkowy mały świat, w jakim babcia mimo swych ograniczeń może uczestniczyć. Specyfika chomiczka - Miki, jej nocny tryb życia również okazały się dla babci zbawienne. Nocą bowiem czuje się ona niepewnie (ciemność, pusty pokój, dotrwanie do rana). Stad też hasło: "Babciu, Ty czuwasz nad Twoją przyjaciółką w dzień a ona nad Tobą w nocy" dodały jej z jednej strony otuchy a z drugiej poczucie obowiązku - tak bardzo potrzebnego w jej sytuacji.
      Podobnie ma to miejsce z moimi świnkami morskimi, które nie raz umilają babci czas "na kolankach" czy w zwykłych rozmowach na ich temat. Życie świnek, wszelkie zabiegi pielęgnacyjne z nimi związane, karmienie, zachowanie itd. są świetnym tematem do rozmów z człowiekiem, który niewiele może już zaobserwować z perspektywy swojego położenia a także dobrą formą spędzania czasu, urozmaicającą codzienność. Analizując aspekt niepełnosprawności ruchowej babci można też nadmienić dobroczynny wpływ działania wszelkich zabiegów poświęconych opiece nad świnkami. Głaskanie, czesanie, przemieszczanie świnek stanowią motywację dla poruszania częściami ciała, wywołującymi dodatkowo ogromny uśmiech na twarzy.
       Zabawne stają się sytuacje, gdy babcia wyobraża sobie podczas nieobecności świnek ich codzienność. Opowiada wtedy w śmieszny sposób, jak to jej "podopieczne" biegają po nadwornym wybiegu, co tam robią i jak się zachowują. Rozwija to jej fantazję a nam pozwala na humorystyczne spędzenie czasu z babunią.  Obecnie dochodzi już do tego, że babcia analizuje jak to będzie, gdy w domu pojawi się kolejna świnka - knurek. Wyobraźni nie ma końca.

     Sumując wszelkie rozważania nie sposób zaprzeczyć dobroczynnemu działaniu zwierząt na osobę ludzką. W rolę "terapeuty" może wcielić się każde nieagresywne zwierzę, pies, kot, chomik, świnka, nawet "mały robaczek". Warunkiem staje się tylko jego akceptacja poprzez osobę poddawaną działaniu terapii, brak przeciwwskazań medycznych jak np. wykluczenie alergii na sierść a także zdrowie samego zwierzęcia. Należy uważać, by nie skrzywdzić samego zwierzaka, by osoba leczona przez przypadek nie dokonała mu urazu (babcia np czasem nie wyczuwa siły ucisku swojej dłoni, wówczas ważne staje się przechwycenie jej ruchów na własną dłoń). Oczywiste jest również, że w procesie terapii powinno uczestniczyć nie tylko samo zwierzę ale przede wszystkim osoba prowadząca, która będzie kierowała wszelkimi działaniami a także czuwała nad bezpieczeństwem wszystkich uczestników.


     Nie trzeba być chorym by owe stworzenia otwierały nasze serca, wlewając w nie ogromne ciepło i radość. Trzeba być tylko otwartym i chcieć. Wszak one dają nam tyle radości a my sami tak bardzo tego potrzebujemy.



Źródło:
1. Kulisiewicz Beata, "Witaj piesku! Dogoterapia we wczesnych wspomaganiu rozwoju dzieci o specjalnych  potrzebach edukacyjnych., IMPULS, 2007.
2. Obserwacje i komentarze własne.